Chciałam to robić i robię – wywiad z Mają Makowską (Sugar Woman)
Wiosną 2016 roku rozpoczęła treningi do triathlonu, a po raz pierwszy miała okazję śledzić zawody podczas Garmin Iron Triathlon Piaseczno 2016. Zakochała się w tym sporcie na dobre i już nie mogła dłużej czekać z własnym startem. Zadebiutowała miesiąc później, również w cyklu GIT w Ślesinie i od tamtej pory nie zwalnia tempa. W tym roku w Malborku mogliśmy spotkać ją na dystansie 1/2 IM! Z Mają Makowską (Sugar Woman) rozmawiamy o fascynacji triathlonem i o tym jak cukrzyca, z którą zmaga się na co dzień, wpływa na jej życie codzienne, treningi i starty.
Czym zajmujesz się zawodowo i co sprawiło, że zainteresowałaś się akurat triathlonem?
Studia ukierunkowały mnie w stronę socjologii i antropologii. Na szczęście, życie zweryfikowało plany i swoją przyszłość związałam ze sportem. Droga do zakochania się w triatlonie była dość długa i pełna przygód. W 2013 roku postanowiłam wziąć się za siebie i zaczęłam od biegania. Zahaczyłam także o crossfit, podnoszenie ciężarów, biegi z przeszkodami, wioślarstwo i fitness. Lubię próbować nowych rzeczy. Myślałam o triathlonie już w 2015 roku, ale przygotowania nabrały rozpędu wiosną 2016 roku, kiedy dołączyłam do Teamu Aktywni z Cukrzycą. Początkowo miałam zadebiutować pod koniec sezonu 2016 na dystansie 1/8 IM, ale dzięki wsparciu zespołu (i ciśnieniu team-managera) wystartowałam już w czerwcu w Ślesinie. Od razu wiedziałam, że nie będzie to jednorazowy wybryk. Chciałam to robić i.. robię! Do końca sezonu zaliczyłam jeszcze „ćwiartkę”, sprint i „połówkę” w Malborku. W tym roku doszło kolejnych 6 startów i coraz śmielej przymierzam się do „królewskiego” dystansu.
Jak łączysz bycie diabetykiem z trenowaniem sportu wytrzymałościowego?
17 lat z cukrzycą to wystarczający czas, żeby nabrać niezbędnego doświadczenia. Podstawą, zarówno w życiu, jak i podczas startów jest ścisła samokontrola. Muszę utrzymywać poziom cukru w bezpiecznych granicach, czyli unikać hipo- i hiperglikemii, które nie dość, że obniżają moją sprawność podczas treningów i startów, to jeszcze mogą spowodować komplikacje zdrowotne, a tego chcę uniknąć.
Intensywna insulinoterapia w moim wydaniu polega na wykonywaniu kilku wstrzyknięć insuliny na dobę za pomocą penów, które muszę mieć stale przy sobie, podobnie jak glukometr. Wysiłek fizyczny zwiększa wrażliwość na insulinę, więc dobranie odpowiedniego dawkowania w przypadku każdego diabetyka jest kluczowe. Istotny dla poziomu cukru jest również rodzaj wykonywanego treningu, o czym przekonałam się dopiero po kilkunastu latach chorowania.
Na przykład trening interwałowy, podczas którego wchodzę w „mocny beztlen” powoduje odpowiedź hormonalną objawiającą się niekontrolowanym wzrostem glikemii. Na szczęście większość moich treningów odbywa się w zakresach tlenowych, gdzie cukier zachowuje się dość przewidywalnie, czyli zazwyczaj spada.
Muszę brać życie takim jakim jest, dlatego metodą prób i błędów odnajduję optymalne pod kątem zdrowotnym i sportowym rozwiązania dla mojej cukrzycy. Niezależnie od moich chęci, to ona, a nie triathlon jest na pierwszym miejscu.
Zbyt niski cukier to efekt podobny do „ściany”, który zdrowi mogą znać chociażby z maratonów, z tym że w naszym przypadku pogłębianie takiego stanu może prowadzić do utraty świadomości, a w ekstremalnych przypadkach nawet do śmierci. Przy wysokiej glikemii organizm dąży do pozbycia się nadmiaru cukru z moczem, przez co odwadniamy się, a odwodnienie to obniżona sprawność, zakwaszenie organizmu, skurcze itd.
Z cukrzycą, tak jak z terrorystami, nie ma negocjacji. Albo o nią dbasz i wtedy możesz niemal wszystko, albo nie dbasz i prowadzisz żywot chorego. Ja chora być nie chce.
Jak wyglądają Twoje przygotowania do zawodów, czy są jakieś elementy dodatkowe, które uwzględniają cukrzycę? Jak to wpływa na Twoje treningi i starty w zawodach?
Moje przygotowania wyglądają dokładnie tak samo jak każdego innego zawodnika – nie ma tu taryfy ulgowej. Podstawą jest odpowiednie odżywianie podczas treningów, tak aby nie było wahań poziomu cukru. Oczywiście, często zdarza się, że muszę dojadać w trakcie treningu, więc zawsze mam coś słodkiego w kieszeni.
Podczas startów najbardziej newralgiczny jest etap pływacki, bo wtedy nie jestem w stanie sprawdzić poziomu cukru, więc staram się po prostu dopłynąć jak najszybciej. Po wyjściu z wody przechwytuję insulinę i glukometr od moich przyjaciół i odzyskuję pełną kontrolę – mogę mierzyć, jeść i dawać z siebie wszystko.
Po wyjściu z wody insulina jest już na tyle „rozkręcona”, że poziom cukru spada do dobrych poziomów fizjologicznych i wtedy mogę kontynuować jak normalny, zdrowy sportowiec, czyli realizować plan wyścigu. Cukier, niestety, nie zawsze zachowuje się przewidywalnie, więc każdy start to nowe wyzwania i doświadczenia, dzięki którym mogę doskonalić się zarówno jako sportowiec, jak i pacjent. Małymi krokami sięgam coraz wyżej.
Tak jak cały mój team, rozpoczęłam już okres przygotowawczy do kolejnego sezonu, dużą zaletą jest możliwość rozwoju pod okiem trenera – prowadzi mnie Piotr Stanik z Labosport. Cieszę się z zakończenia trenowania po omacku i mam nadzieję, że dzięki temu odkryję triathlon z zupełnie innej strony.
Zadebiutowałaś w zawodach Garmin Iron Triathlon Ślesin 2016, co jest dla Ciebie najważniejsze podczas startu w zawodach?
Pierwszy raz obserwowałam zawody triathlonowe w Piasecznie w zeszłym roku. Stałam wówczas jak małe dziecko z otwartą buzią, bo wszystko było dla mnie totalnie nowe. Zdziwiona i zdezorientowana, a jednocześnie zaciekawiona i zachwycona!
Podczas startu najważniejsze są dla mnie rytuały – wyspać się, dopilnować cukru, zostawić cukrzycowy sprzęt i odpowiednią ilość pożywienia w strefie zmian. Stres przedstartowy często powoduje „wybicia” cukru, co nie wpływa dobrze na komfort psychiczny. Mimo wszystko, staram się nastawić pozytywnie i czerpać przyjemność ze startu, bo przecież po to tam jestem!
W której triathlonowej konkurencji czujesz się najlepiej?
Jeszcze w zeszłym sezonie powiedziałabym, że jest to bieganie. Biegam od wielu lat, więc czuje się komfortowo w tym środowisku, mimo że nie jestem demonem prędkości. Od niedawna coraz większą przyjemność sprawia mi pływanie. Nawet jak wokół mnie jest kilkuset startujących, wszędzie widzę stopy i ramiona zawodników, wodorosty zasłaniają mi twarz i nie widzę bojki, na którą mam się kierować. Woda daje mi spokój i możliwość koncentracji.
Najgorzej idzie mi na rowerze, ale patrzę na to jak na szansę, a nie ograniczenie. Bycie słabym w czymś traktuję jako możliwość rozwoju, a wiadomo przecież, że na rowerze można urwać najwięcej!
Jakie są Twoje plany startowe na przyszły sezon?
Startem „A” w 2018 r. będzie Mainova Ironman Frankfurt, gdzie wystartuje cały nasz team. Oprócz tego zaliczymy pewnie kilka treningowych występów na krótszych dystansach, a w drugiej połowie sezonu zapewne jeszcze będzie Gdynia i Malbork. Oprócz tego jeszcze dwa maratony i kilka mniej znaczących imprez. Nie mam powodów, żeby narzekać na brak zajęć.
Czy masz swojego sportowego idola, kogoś kto Cię inspiruje?
Nie muszę daleko szukać doskonałych przykładów. Podziwiam Olgę Kowalską – za to że w tak drobnej i skromnej osobie jest tyle samozaparcia, wytrwałości i siły. Jej droga od amatorstwa do pozycji jednej z najlepszych triathlonistek w Polsce jest dla mnie doskonałą inspiracją! Marcin Konieczny jest przykładem racjonalnego podejścia do treningu. Szanuję go za zdrowy rozsądek i znalezienie sposobu na pogodzenie pracy, obowiązków rodzinnych i treningów. Oczywiście, Mistrzostwo Świata w Kona jest doskonałym podsumowaniem jego dorobku. Marzę o tym, żeby tam pojechać, nawet jako kibic, ale.. z drugiej strony.. kto wie co będzie kiedyś? Trzeba szukać sposobu.
Co daje Ci triathlon?
Może zabrzmi to jak oklepany frazes, ale dzięki uprawianiu sportu czuję się zdrowo, pokazuję sobie, a być może też innym, że nawet w niesprzyjających okolicznościach można osiągnąć sukces jeśli włoży się w to odpowiednio dużo pracy. Udowadniam sobie jak wiele rzeczy mam w zasięgu ręki, co nie zawsze było dla mnie oczywiste. Poza tym, dzięki triathlonowi mogę nie być słaba w tylko jednej dyscyplinie, ale od razu w trzech! To jest dopiero skala działania! 🙂
Bierzesz udział w licznych zawodach. Jak zachęciłabyś do aktywności wszystkich, którzy uważają, że z problemami zdrowotnymi nie mogą uprawiać sportu?
Działania edukacyjne są ważnym obszarem działania Teamu Aktywni z Cukrzycą. Jako partnerzy ogólnopolskiej kampanii Dłuższe Życie z Cukrzycą skupiamy się na uświadamianiu społeczeństwa o zagrożeniach związanych z powikłaniami cukrzycy i dokładamy wszelkich starań, żeby dawać dobry przykład. Jest to ogrom pracy – ponad 2 mln chorych, niemal milion niezdiagnozowanych, miliony w stanie przedcukrzycowym. Liczby mówią same za siebie. Przy cukrzycy typu 2, która dotyka około 90% chorych, wysiłek fizyczny jest traktowany na równi z leczeniem farmakologicznym, więc próbujemy „sprzedać” nasze pomysły jak największej rzeszy ludzi. Oczywiście, dążenia Teamu do poniewierania się na coraz to dłuższych dystansach triathlonowych są ekstremalnym przykładem, ale ruszenie się sprzed przysłowiowego telewizora i zachęcenie do aktywności choć jednej osoby jest dla nas bardzo ważne. Dobrze dobrane obciążenia to mniejsze ryzyko powikłań diabetologicznych, tj. chorób sercowo-naczyniowych, udaru mózgu, niewydolności nerek, czy pogorszenia wzroku.
Poza tym, co lepiej świadczy o pełnowartościowym życiu od możliwości uprawiania sportu i osiągania sukcesów? My już obraliśmy kierunek. Wiemy, że potknięcia są nieuniknione, ale zamierzamy podnosić się i iść dalej. Za każdym razem. Czy osiągniemy nasze cele? Zobaczymy. Droga do sukcesu jest zawsze w budowie.
Dziękujemy za rozmowę!